W Biedronce ostatnio jest tydzień azjatycki. W ramach tego kupić można makaron z tapioką i zieloną herbatą. Przeglądając katalog dostępnych produktów to właśnie rzuciło mi się w oczy. Tapioka. Przypomniałem sobie, kiedy i gdzie pierwszy raz się z nią zetknąłem. A potem pomyślałem, czemu aż tak późno?
Tapioka to bardzo popularny produkt w regionie Azji Południowo-Wschodniej. Otrzymuje się go z manioku. Maniok wygląda jak skrzyżowanie ziemniaka z cukinią. Kształt cukiniowaty, lecz kolor i krojenie na plasterki raczej przypominają ziemniaka. Jak zetrzemy maniok to wówczas mamy właśnie takie coś, co do złudzenia przypomina mąkę i właśnie tak jest postrzegana – mąka z tapioki.
Tapioka jest bardzo smaczna, ponadto zawiera tylko lekkostrawne węglowodany.
Źródło:http://kulinarne-rozkosze.blogspot.com/2014/03/zapiekanka-z-manioku.html
Najczęściej w miastach spotkamy ją w sosach, używana jest jako zagęszczacz. Albo też do wyrobu kleików, jakiś kisieli. Może dlatego tak późno zorientowałem się, że tapiokę można spożywać też w dużo atrakcyjniejszej postaci. Zaprezentowano nam to w Sarawak Cultural Village pod Kuchingiem na malezyjskiej części wyspy Borneo. Wchodziliśmy właśnie do jednego z okazałych domów miejscowej ludności Orang Ulu. Dał się odczuć słodkawy zapach. Mimo, iż żar lał się z nieba, podziałało na brzuszki. Co wydawało taki przyjemny aromat? Otóż przedstawicielka plemienia Orang Ulu właśnie coś smażyła sobie. Podeszliśmy. Widzimy takie żółte kulki. Co to? Pani odpowiedziała: ciasteczka z tapioki. Pokazała najpierw maniok, potem obrany z tej brązowej skórki i błyszczący białym kolorem, następnie zaś pokrojony jak cukinia na medaliki.
Potem Pani wzięła tarkę i starła maniok na proszek. Do miski ze starta tapioką dołożyła łyżkę cukru. Wymieszała wszystko palcami. Tapioka zaczęła dawać wodę w postaci kleju. To wszystko powoduje, iż można z niej wyrobić ciastka jak z farszu do kotletów mielonych, dokładnie w taki sam sposób. Wyrobione ciastka wrzuca się na olej. Jest to niestety olej głęboki. Ale co tam. Smażenie trwa do momentu, aż ciastka nabiorą intensywnego żółtego odcienia.
Normalnie nie wiem, co w tej tapioce było, ale ciastka okazały się strasznie pożywne i zapychające. Jednocześnie jednak chciało się więcej i więcej. Zapłaciliśmy za porcyjkę 5 sztuk – 2 MYR, czyli 2 zł. Po zjedzeniu stwierdziliśmy, że obiad tego dnia będzie chyba mniejszy, a może w ogóle go nie będzie. Pychota…
Biedronkowy makaron z tapioki nie był żółty, tylko zielony. Lecz to efekt dodania zielonej herbaty. Zalałem go wrzącą wodą i w ciągu 5 minut dwie porcje były gotowe. Trudno go było jeść, wymykał się. Poza tym tapioka znów dała o sobie znać. 200 g ugotowanego makaronu z tapioką to jest porcja przynajmniej dla 4 osób.