Gry losowe na Jeziorze Inle

To było na pływającym targu Ywama na Jeziorze Inle. Mnóstwo handlarek i handlarzy. Większość targu odbywała się na łódkach. Nikt na nas nie zwracał uwagi. Wyróżnialiśmy się jako przyjezdni, przede wszystkim wzrostem, ale miejscowych w ogóle to nie obchodziło. Zresztą, czy jak my jesteśmy na bazarach i kupujemy przedmioty codziennego użytku to interesuje nas wycieczka zagraniczna, która się zapuściła między kramy? Raczej nie. Niektórzy z nas popukają się w czoło myśląc, „a po co oni tu przyleźli?”.
Lądowa część Ywama jest malutka, sprzedają tam wyłącznie kobiety. Mają piękne kolorowe stroje. Moją uwagę po pewnym czasie przykuła mała wiata kryta strzechą z wysuszonych traw.

Bingo_01

Jakieś dziwne kłębowisko ludzi tam było, dosłownie tłok. Podszedłem. Ponad głowami widzę siedzących, trochę gestykulujących mężczyzn, którzy pociągają za jakieś sznurki. Linki te wyzwalają duże graniaste kostki, na których są namalowane jakieś symbole. To jakaś gra…zaraz, przecież to bingo!!!
Odkryłem lokalną jaskinię hazardu.
Jak w to zagrać? Jakiś smagły człowieczek pokazuje mnie palcem i charakterystycznym gestem, w którym trzyma pomiętolone banknoty kusi mnie. No ale ile postawić? Szybko myślę. Standardowe 1 000 kyatów to może być za dużo, żeby im się przykro nie zrobiło. Dałem 100 kyatów i pokazałem takiego zielonego potwora wodnego umieszczonego na kostce. Na niego postawiłem. Czekamy i czekamy, kostki zawieszone są nad planszą i gotowe, aby zmienić przyszłość wybrańców. Atmosfera rośnie chyba, bo okrzyki się wzmagają.

Bingo_02

Nagle sznurki poszły i kostki się porozrzucały po planszy. Kostek było trzy. Na dwóch z nich wypadł zielony potwór. No to nie wiem, co z tego wynika? Lecz widziałem, że kasa zaczęła być rozprowadzana. Jak ten człowiek to pamiętał, komu, co i za ile? I wiecie, pamiętał też o mnie. Dostałem 200 kyatów.

Bingo_03

Bingo_04

Co zrobić z tą astronomiczną kwotą, wzbogaciłem się bądź co bądź o 100 kyatów. Na horyzoncie widzę małą dziewczynkę sprzedającą kwiaty na łódce. Dziewczynka wyskoczyła do wody, ale mnie chyba nie widziała. Podsuwała kolejno fioletowy kwiatek, lekko przywiędły. Nikt nie zwracał na nią uwagi. Patrzyłem się, patrzyłem, w końcu pokazała i mi. Dałem całą wygraną, dziewczynka czmychnęła, a ja zostałem w ręce z kwiatkiem. Chyba się nie przestraszyła? Czy ja wyglądam na „wielkoluda zamorskiego”?

Birma 590