Saska Szwajcaria – region odkrywany przez Polaków. Kiedyś za czasów NRD można tam było pojechać w ramach „wymiany zakładowej”. Potem, po zjednoczeniu Niemiec, otwarciu granic jakoś zniknęła z naszej polskiej mapy destynacji. Teraz powraca do łask. I nieprzypadkowo, bowiem ma do zaoferowania mnóstwo atrakcji. Jedna z nich jest największa na terenie Saksonii twierdza obronna. Mowa o Koenigstein. Dosłownie znaczy to „Skała Króla”. Spoczywa sobie na tronie góry stołowej 247 metrów ponad poziom rzeki Łaby. Na górze mamy 9,5 ha płaskowyżu, na którym znajdują się mury, koszary, Zamek Fryderyka, Zbrojownia i wiele innych budynków. Na twierdzę wjechałem windą umiejscowioną w skałach w szybie, która zabierała ponad 100 osób. Chyba nigdy wcześniej w takiej nie byłem. Z murów rozpościerają się takie widoki, jak na zdjęciu. Krajobraz „stołowy”. Pod nimi miasteczko spełniające wszystkie pozytywne stereotypy o Niemczech i Niemcach. Domy ładne, wokół czyściutko, ani jednego papierka. Ludzie się uśmiechają, są pogodni i serdeczni. Na moje literackie „Auf Wiedersehen” odpowiadają zawsze „Chus”. To chyba moda z zachodnich Niemiec przyszła??? Nawet starsi, którzy większość życia przeżyli w raju Honeckera, też tak mówią. Nad brzegiem Łaby wiodą tory kolejowe, po których jedzie pociąg. Patrząc na to z twierdzy ma się wrażenie, że ktoś właśnie uruchomił makietę kolejki Piko.